Mówi się, że technologia powoli wchodzi we wszystkie dziedziny naszego życia, ale to nieprawda. Ona już dawno weszła do naszych domów i miejsc pracy, zdjęła buty, rozgościła się i zajrzała do lodówki (dosłownie). Mamy automatyczne piekarniki, pralki obsługiwane smartfonem i wspomniane lodówki z dostępem do Facebooka i Twittera. W komunikacji miejskiej czytamy e-booki, a w pracy nie trzymamy już segregatorów wypchanych dokumentami, tylko magazynujemy je w chmurze. Już tylko krok dzieli nas od całkowitego zastąpienia relacji międzyludzkich, kontaktami przez Internet. Trzeba się jednak zastanowić, czy niektórych z nich faktycznie nie powinniśmy przenieść do sieci.
Rekrutacja to proces bardzo stresujący, szczególnie dla kandydatów. W trakcie rozmów kwalifikacyjnych, na wybór odpowiedniej osoby wpływ może mieć absolutnie wszystko. Rekruter natomiast, jest tylko człowiekiem, z całym wachlarzem zakorzenionych stereotypów i uprzedzeń. Warto więc zadać sobie pytanie, czy tradycyjna rekrutacja ma jeszcze sens w XXI wieku? Zwłaszcza kiedy w zasięgu ręku mamy idealne narzędzie jakim jest system do rekrutacji?
Tradycyjnie, nie znaczy dobrze
Posiadając pod ręką nowoczesne technologie, bez problemu można przecież wyselekcjonować osoby z najlepszymi kwalifikacjami na dane stanowisko. Jeśli jesteś rekruterem, to szczerze odpowiedz sobie na pytanie, czy aby na pewno nigdy nie zdarzyło Ci się odrzucić kandydata ze względu na tatuaże, atrakcyjność fizyczną lub dobór ubrania. Owszem, zdarza się, że dla danego stanowiska te elementy mogą mieć ogromne znaczenie, jednak w innych przypadkach o zatrudnieniu powinny decydować jednak odpowiednie kwalifikacje.
Standardowy proces rekrutacji wygląda następująco: pojawia się ogłoszenie, kandydaci wysyłają CV, wybrane osoby selekcjonują je, tracąc swój cenny czas, następnie zapraszają na rozmowy osoby często na chybił-trafił, bo trudno racjonalnie ocenić kandydata na podstawie kilku zdań i punktów na kartce. Później 10-15 wybrańców przychodzi na rozmowy, na których padają mniej lub bardziej (zwykle bardziej) tendencyjne pytania i ponownie metodą chybił-trafił zostaje wyłowiony wybraniec.
A jak inaczej?
A co jeśli ktoś znalazłby remedium, pozwalające skrócić czas i koszty rekrutacji do połowy, jednocześnie pozwalające wyłuskać absolutnie najlepszego kandydata ze wszystkich możliwych? Remedium oczywiście istnieje, ale nie jest jeszcze spopularyzowane. Z pomocą odpowiedniego systemu HR, można założyć rekrutację, rozpowszechnić ją, a następnie wysłać test kompetencji i predyspozycji do wszystkich kandydatów i przejrzeć CV jedynie tych, którzy osiągnęli najlepsze wyniki. Rozmowa kwalifikacyjna nabiera wtedy innego charakteru – nie jest już typowym odsiewem, a doborem z grona najlepszych osoby, która najbardziej pasuje do profilu i kultury miejsca pracy.
Jak wspomniano na początku, technologia z nami jest i już nas nie opuści, chyba, że spełni się czarna przepowiednia Alberta Einsteina, który mówił, że nie wie jaka broń będzie użyta w trakcie III Wojny Światowej, ale czwarta będzie na patyki i kamienie. Technologia może mieć jednak dwojaki charakter – może być kulą u nogi, albo naszym najlepszym przyjacielem. Wystarczy ją jedynie ujarzmić, niczym dzikiego rumaka.

Dodaj komentarz